25.02.2008. o godzinie 19:00 na deskach krakowskiego teatru Groteska rozpoczął się koncert pod hasłem "W tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz..." przygotowany dla Adama Ziemianina i Józefa Barana. To już czterdzieści lat zarówno pracy artystycznej poetów, jak i ich przyjaźni, która, jak to powiedział prowadzący - Marek Pacuła z Piwnicy pod Baranami, jest przyjaźnią wielkiej wagi - równo 162 kilogramy.
Razem się kształcili, obydwaj trzymali swoje dzieci do chrztu i w dalszym ciągu wspierają się w swojej męskiej solidarności, tak więc nikogo nie zaskoczyło, że zorganizowano dla nich wspólny benefis ze wspólnym gronem przyjaciół.

Wiersze naszego poety z ulicy Ogrodowej recytowali doskonali aktorzy Narodowego Starego Teatru w Krakowie - Dorota Segda (Katyń, Zakochany Anioł, Na dobre i na złe, Faustyna) i Jacek Romanowski (Katyń, Jutro idziemy do kina, Karol - człowiek, który został papieżem, Tydzień z życia mężczyzny).
Wśród zaproszonych gości pojawiła się Ania Kloc z zespołem Sami o Sobie, który od niedawna bardzo ściśle współpracuje z panem Adamem. Nie zabrakło też znanych na krakowskich scenach wielbicielek piosenki poetyckiej, takich jak: Ola Maurer, Beata Paluch, Agnieszka Rösner - Zawilińska, Elżbieta Wojnarowska, czy Kinga Rataj. Wystąpiły one w towarzystwie cenionych muzyków: Adriana Konarskiego, Edwarda Zawilińskiego, Marka Bazeli i Michała Chytrzyńskiego. Poetów zaszczycił swoją obecnością wspaniały kompozytor Andrzej Zarycki, autor wielu piosenek, które wysłuchano podczas benefisu. A z samego Chicago przybył aktor i pieśniarz Andrzej Słabiak.

Na tym wieczorze nie mogło rzecz jasna zabraknąć osób z rodzinnej miejscowości Ziemianina. Zebrała się kilkunastoosobowa grupa, która osobiście chciała pogratulować poecie tych czterdziestu lat, które minęły od Jego debiutu. Jak to napisał Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim: Oficjalnie i zabawnie uhonorowały poetów delegacje ich rodzinnych miejscowości: Borzęcina - skąd Baran i Muszyny - skąd Ziemianin. Były słowa uznania od władz, były prezenty, a muszynianie przygotowali i wielce udaną część artystyczną śpiewając, jakże uroczo, na znaną melodię, "Adamie, czy Ci nie żal, że nie ma, nie ma Cię tam...".
A swoją "Makatkę z Ziemianinem" odczytał Wojciech Dąbrowski - autor i gospodarz spotkań z piosenką retro.
"Makatka z Ziemianinem"
Całą noc mżyło,
Dopiero nad ranem
Wypogodziło się nad naszym domem.
Mgły opadają
I zapracowane
Misternie tkają
Pejzaże znajome.
Pod jednym dachem
Z ptakami zamieszkał
Król - powsinoga,
Bard beskidzkich śladów.
Z wiatrem pod pachę,
Mknie zieloną ścieżką,
Krąży po drogach
Brzegami Popradu.
Ze stadem owiec
Wędruje pod Tylicz,
Prosto z zagrody
Chce biec jak na szczudłach.
Staje na głowie,
To znów się pochyli,
By czystej wody
Zaczerpnąć ze źródła.
Między Łabową,
Szczawnikiem, Krynicą,
Gdzie młyn wieczorny,
Gawędzi z gościńcem,
Tam Ogrodową
Go nosi ulicą.
Wciąż niepokorny,
Nie zważa na sińce.
Nieraz przystanie,
Zagadnie sąsiadkę,
Ujrzy wśród tkanin
Haft prostej dziewczyny,
Niespodziewanie
Opisze makatkę:
Adam Ziemianin -
Czarodziej z Muszyny
Marek Pacuła słusznie zauważył, że poetów się raczej w naszym kraju nie nagradza. I, aby zmienić ten stan rzeczy, obdarował Barana i Ziemianina orderami za uporczywą przyjaźń i piękną poezję.
Koncert trwał ponad trzy godziny i upłynął w atmosferze ciepłego wspominania, humorystycznego spojrzenia na rzeczywistość i zdystansowanego podejścia do samego siebie. Nad sceną unosiła się muza poezji, która ujawniała się w wierszach czytanych przez samych jubilatów. Wszyscy zebrani odśpiewali głośne "Sto lat!" i każdy z osobna uściskał zarówno Józefa Barana jak i Adama Ziemianina.

Na zakończenie nasz „Czarodziej z Muszyny” zwrócił się do publiczności ze skromna prośbą: Kochajcie czasem poetę. Więc kochajmy. I nie zapominajmy, że to z naszej ulicy Ogrodowej pochodzi znany i ceniony twórca. I przede wszystkim – czytajmy Ziemianina. Niech będzie tu obecny nie tylko od święta, bo Jego poezja, to poezja dróg, po których wiodą nas nasze kroki, to poezja miejsc, w które zatapiamy się każdego dnia, to poezja naszego domu i nas samych.
/Dobrosława Kurzeja/